Zdecydowanie wolę takie poranki jak dziś niż takie jak wczoraj. Wampirki wstają bez marudzenia a na widok chleba z nutellą słyszę okrzyk radości. No i co z tego, że niezdrowe. Dziś są ich urodziny więc hulaj dusza – piekła nie ma!!!
Od rana śmiech, głupotki i zabawa. Nie ma kłótni – dziś zgodne mycie zębów i wzajemna pomoc w pakowaniu plecaków. Maja nie mówi, że brzuch boli. Wiktor podrzuca balony, które zostały z sobotniego kinderbalu. Moja uwaga o bałaganie w pokojach nie dociera do odbiorców. Chyba zwyczajnie już przywykły, że Matka dziabie. Przyznam, że dziś nie dziabałam tylko delikatnie zwróciłam uwagę na bajzel.
Ubieram się – czyli latam po domu i myślę, co na siebie włożyć (z mokrymi włosami – dodam – więc jestem w czarnej dupie czasowej) – i słyszę rozmowę:
– A wiesz, że syreny rodzą się tak, jak ludzie? – pyta Maję Wiktor.
– Wiem, ale trochę inaczej chyba bo mają ogon – odpowiada Maja.
– Mówię Ci, że tak samo bo przecież pępkiem wychodzą – to tak jak ludzie – mówi Wik.
– Wiktor, przecież u ludzi dzieci wychodzą brzuchem a syreny nie mają brzucha bo od pępka zaczyna się ogon – stwierdza Maja.
– Wiesz, co Maja? To ja już nie wiem jak te syreny się rodzą – stwierdza zrezygnowany Wiktor.
Niestety ja też nie wiem jak rodzą się syreny. Wampiry wiedzą, że one same wyszły z brzucha i mimo rozmów, że niektóre dzieci jednak wychodzą inną drogą, to dla nich oczywistą oczywistością jest, że lekarz dzieci wyciąga spod pępka.
Każdego roku budzę się o 6.00 i myślę: „właśnie pakuję się do auta i jadę do Torunia”. Każdego roku myślę, jak wielkie miałam szczęście, że jestem z nimi i jak wielką radością one są dla mnie.
Wszystkiego najlepszego Słoneczka.